[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wiedział, że minie kilka minut, zanim tutaj dotrze. Z podziwem
obserwował zaciętą rowerzystkę. Znał tę trasę. Nigdy nie udało mu się
pokonać jej za jednym razem; zawsze dwa lub trzy razy przystawał. A ile razy
klÄ…Å‚!
Dziewczyna miała spuszczoną głowę, kask i okulary, trudno więc było
dojrzeć jej twarz. Włosy miała krótkie; spod kasku wystawały brązowe
kosmyki, które opadały luzno na szyję. Była drobnej budowy, ale musiała być
niezle wysportowana, skoro zdobyła się na taki wyczyn.
Zatrzymała się przed jego domem. Ethan zszedł po schodkach. Miała na
sobie żółtą kurtkę i czarne spodnie, które ciasno opinały jej zgrabne uda. Ku
swemu zdumieniu poczuł ukłucie pożądania.
 Dzień dobry  powiedział.
 Dobry...  wysapała dziewczyna.
Znał większość mieszkańców tych okolic, lecz jej nawet z widzenia nie
kojarzył.
 Stroma ta droga.
Skinęła w odpowiedzi głową. Okryte ciasną kurtką piersi wznosiły się i
opadały.
 Zadzwonić po pogotowie?  spytał żartobliwym tonem.
41
RS
 N... nie.  Zsiadła z roweru, podparła go na nóżce, po czym pochyliła
się.  Muszę tylko... złapać... oddech.
Głos brzmiał znajomo. Ethan zamarł, a serce zabiło mu mocniej. Przez
moment miał wrażenie, że rozmawia z Claire. Ale to bez sensu. Jego była żona
nie pojawiłaby się ni stąd, ni zowąd w Glen Arbor. Po prostu od czasu ich
niedawnej rozmowy telefonicznej bez przerwy o niej myślał. Nie tylko myślał,
również śnił. Przyjrzał się uważnie zmęczonej kobiecie. Nie, to nie Claire.
Zdecydowanie nie. Claire jest bardziej filigranowa, a podejmowanie wyzwań,
sportowych czy innych, nie leży w jej naturze.
Odprężył się.
 Jak już go złapiesz, to zapraszam na taras. Po takim wyczynie należy
się nagroda. Mam kawę i sok pomarańczowy. Co wolisz?
Claire zaskoczyło najpierw przyjazne powitanie, a teraz zaproszenie na
taras. Nie spodziewała się, że Ethan ucieszy się na jej widok, najwyrazniej
jednak postanowił grać rolę uprzejmego gospodarza. Ale kiedy usłyszy, z czym
do niego przyjechała, pewnie się zezłości.
Przyjrzała mu się znad okularów słonecznych. Wyglądał fantastycznie.
Na żywo znacznie lepiej niż na zdjęciu w internecie, na którym też
prezentował się świetnie.
 Sok, jeśli można.
Skierował się do środka. Claire zdjęła kask i przeczesała ręką włosy,
usiłując przywrócić im puszystość. Nic z tego nie będzie, uznała po chwili.
Nasunęła okulary na czubek głowy, tak by grzywka nie wpadała jej do oczu.
Nogi drżały jej z przemęczenia, kiedy wchodziła po schodkach na taras.
Kiedy indziej zachwyciłaby się piękną panoramą, ale dziś była zbyt
spięta, zbyt zdenerwowana. Nie przypuszczała, że widok Ethana wprawi ją w
tak idiotyczne zakłopotanie.
42
RS
Prawdę mówiąc, kiedy wyruszyła rano z pensjonatu, wcale nie
zamierzała tu dotrzeć. Przyjechała do Glen Arbor ponad dobę temu; przez ten
czas usiłowała zebrać się na odwagę, by porozmawiać z Ethanem, opowiedzieć
mu o zgubionym pamiętniku. Simone w mejlach zapewniała ją, że jeszcze nic
nie przedostało się do prasy, ale...
Zatrzymała się w uroczym piętrowym pensjonacie z początku
dwudziestego wieku, mającym jednak wszystkie współczesne udogodnienia.
Rower był pożyczony, ubranie też. Kiedy Claire wyraziła żal, że nie
przywiozła z sobą roweru, właścicielka wspaniałomyślnie zaproponowała jej
swój dwudziestojednobiegowy pojazd.
Claire ruszyła drogą prowadzącą na szczyt wzniesienia... i nie była w
stanie zawrócić. Wiedziała, że dom Ethana mieści się na końcu drogi. Nie
sądziła, że on sam będzie na nogach o tak wczesnej porze. Ale potem dojrzała
postać mężczyzny siedzącego na tarasie. Czy to on? Z początku kierowała nią
ciekawość. Pózniej, gdy nabrała pewności, miała tylko jeden cel: dotrzeć na
miejsce.
Teraz trochę żałowała swojej impulsywnej decyzji. Cechowała ją kobieca
próżność: na pierwszym spotkaniu po dziesięciu latach chciała wyglądać jak
najatrakcyjniej. A ona mimo chłodnego poranka była zlana potem, włosy miała
zlepione, o makijażu zapomniała, a ubranie... no cóż, sama nie kupiłaby tak
obcisłych spodni z syntetycznej tkaniny.
Usłyszała, jak szklane drzwi się otwierają. Serce znów zabiło jej mocniej.
Wiedziała, że zaraz rozpęta się piekło.
 Przyznam ci się  powiedział za jej plecami Ethan  że mnie jeszcze nie
udało się wjechać jednym ciągiem. Co najmniej kilka razy przystaję.
43
RS
Uśmiechnęła się. Zawsze to w nim lubiła: że doceniał cudze osiągnięcie.
Nie musiał być najlepszy. Umiał przegrać nawet z kobietą, a mało który
mężczyzna to potrafi, zwłaszcza z kręgu Mayfieldów.
 Od kiedy jezdzisz?
 Zacząłem na poważnie jakieś cztery lata...  Nagle urwał i wytrzeszczył
oczy. Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.  Mój Boże! To ty?
Wciągnęła z sykiem powietrze. Uświadomiła sobie, że dopiero w tym
momencie ją rozpoznał.
 Tak, to ja.
 Co tu robisz?  warknÄ…Å‚.
Chlusnął sok na trawę w dole, a szklankę postawił z hukiem na stoliku.
Oferta poczęstunku została wycofana.
Claire przełknęła ślinę. Suchość, jaką czuła w gardle, nie miała nic
wspólnego z wyczerpującą jazdą pod górę.
 Musiałam się z tobą zobaczyć.
 Chyba wyraznie powiedziałem, że nie chcę cię widzieć?
 Dlatego postanowiłam przyjechać bez uprzedzenia.
 Cel uświęca środki?
Skinęła głową.
 W tym wypadku tak.
 Jeśli chodzi o ciebie, to chyba w każdym wypadku.
 Ethan...
 Zawsze dostajesz to, na czym ci zależy.
Sądząc po jego tonie, uważa ją za manipulatorkę. Za cwaną, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katarzyn.opx.pl
  • Copyright © 2016 W chwili, gdy nasze usta Å‚Ä…czÄ… siÄ™ w pocaÅ‚unku, ta dziewczyna caÅ‚kowicie podbija moje serce.
    Design: Solitaire